Z pamiętnika matki – o czekoladzie
Mój dziewięcioletni syn przyszedł z dziwnym pytaniem: „Mamo, co to znaczy, że kiedyś kupowało się na kartki? Mówili coś takiego w telewizji. Trzeba było dać jakąś kartkę, taką z zeszytu? Nie było pieniędzy?”
I wreszcie miałam pretekst do lekcji historii z lat 80-tych. Wytłumaczyłam dziecku, co znaczyła reglamentacja, jak fizycznie wyglądały zakupy, posiłkując się jednocześnie grafiką z internetu. I tu moje dziecko dalej drążyło temat.
– Tu napisali, że można kupić sto gramów czekolady – i szybko pobiegł do szafki ze słodyczami przynosząc tabliczkę czekolady. – Mamo, ale to jedna tabliczka – stwierdził zaskoczony.
– Ano jedna tabliczka – westchnęłam.
– No to codziennie byś chodziła i by ci się nazbierało.
– To była jedna na miesiąc.
– Co?! – usiadł z wrażenia na podłogę wciąż jednak trzymając mocno w ręku opakowanie słodkiej tabliczki. – To jak ty żyłaś?
– Tak się żyło. A najlepsze było to, że jak się pojechało za granicę, to nie mogliśmy napatrzeć się w sklepach na półki pełne słodyczy.To był dla nas taki domek z piernika z bajki o Jasiu i Małgosi. Dlatego nie rozumiem ludzi narzekających na obecny system i tęskniących za komuną – ale była to już moja luźna uwaga, której dziecko nie zrozumiało.
– A wiesz co, skoro teraz nie ma żadnych ograniczeń w kwestii słodyczy, to zróbmy sobie pyszny deser – chciałam pogodzić cukier z czymś zdrowym.
Wyciągnęłam więc fondue do czekolady i moje dziecko wiedziało już, co się święci. Zaczęło obierać mandarynki, ja zaś pokroiłam banana. W naczyniu, pod którym ustawiony był podgrzewacz, już topiła się pyszna czekolada. Kawałki owoców nadziewaliśmy na widelczyki i obtaczaliśmy w pysznej brązowej „mazi” – jak nazwał to mój syn.
Wspaniały deser skończył się odkrywczym stwierdzeniem dziecka:
– Wiesz co, mamo. Jakbym żył wtedy, co ty, to bym sobie na drukarce dodrukował tych kartek.W corelu by się zrobiło i nikt by nie wiedział – to taki prosty wzór. Pan na zajęciach komputerowych nam by pomógł. I bym sobie kupował tyle słodyczy, ile bym chciał. Że wy na nie wpadliście – zakończył wycierając rękawem umorusaną twarz.
– Jak dobrze, że dzisiaj czekolady i słodycze dostępne są bez ograniczeń – pomyślałam z ulgą.
I idąc za radą syna, otworzyłam laptopa i od razu zaplanowałam zapełnienie szafki słodyczami
https://www.makro.pl/shop/pl/office/category/czekolady/Czekolady