Akceptować swoje wybory i czerpać z nich naukę – wywiad z Martą Obrycką
Z cyklu KOBIETY STĄD, KobiecyElk.pl rozmawia z Martą Obrycką, dyrektorem Centrum Kształcenia Praktycznego i Ustawicznego w Ełku.
– Kieruje Pani jednostką, wydawałoby się, zajmującą się męską działalnością: CKPiU świadczy usługi m.in. w zakresie obróbki metalu: prace tokarskie, szlifierskie, ślusarskie, szlifierskie, prowadzi kursy szkolące elektryków, malarzy czy wreszcie mechaników pojazdów samochodowych. Jak to się stało, że zdecydowała się Pani zarządzać taką branżą?
– Pytanie bardzo trudne. W gruncie rzeczy niełatwo to wytłumaczyć. Jednak jeśli trochę się zastanowię to stwierdzam, że istnieją kotwice tej decyzji.
Po pierwsze jest to kwestia mojej osobowości. Lubię wyzwania, uważam że nie ma rzeczy niemożliwych i sytuacji bez wyjścia. Jestem wytrwała i pracowita, zawsze walczę do końca. Poza tym jestem dobrą organizatorką i potrafię narzucić sobie samodyscyplinę – to pozwala mi nieraz ogarnąć wiele spraw naraz. A tak żartem to od dziecka lubiłam rządzić – wie o tym dobrze moje rodzeństwo. Ha……….. ha.
Po drugie to jestem przecież dziewczyną z politechniki, tak więc branża techniczna i współpraca z mężczyznami nie jest mi obca, tak jak edukacja zawodowa.
Nie powiem że przystępując do konkursu na dyrektora Centrum nie miałam wątpliwości, ale kto ich nie ma? Na szczęście nie zabrakło osób które we mnie wierzyły. Do dziś słyszę i powtarzam sobie jej jak mantrę słowa mojej mamy: „ Nie dasz rady? Co ty mówisz – ty nie dasz rady? Dziecko?”
Tak więc stwierdziłam po męsku – biorę to – i dziś jestem tu gdzie jestem.
– Jak się pracuje z mężczyznami na co dzień zajmującymi się typowo męskimi pracami? Czy aprobują szefa-kobietę? Nie było przykrych sytuacji?
– No tak dla panów w Centrum była to sytuacja nietypowa. Od zawsze kierowali tu mężczyźni.I tu można było zauważyć stereotypy. Jednak kiedy sięgnę pamięcią to ze strony mojego zespołu raczej nie odczułam problemu natury konfliktu płci. Chociaż na początku praca nie należała do najłatwiejszych. Byli tacy, którzy próbowali udowodnić swoją wyższość. Męski szowinizm przerobiłam w czasach studiów, mam więc zaprawę i wiem, jak sobie z tym radzić. Może zabrzmi to banalnie, ale rzeczywiście w niektórych sytuacjach to, że jestem kobieta stanowiło moją siłę. Kobiety mają lepiej rozwinięta inteligencję emocjonalną, tak więc odczytują więcej niewerbalnych sygnałów. To daje przewagę w takich realiach jak praca z mężczyznami.
Uszczypliwe komentarze i wymowne zachowania staram się traktować obojętnie – dziś nie robią na mnie wrażenia. Za to przyjmuję merytoryczne uwagi i konstruktywna krytykę. Wyciągam wnioski.
Z perspektywy czasu przyznam, że każdy rok pracy przynosił pozytywne zmiany również w kwestii akceptacji kobiety na stanowisku dyrektora placówki związanej z męską branżą.
Zawsze staram się interesować pracą każdego pracownika mojego zespołu, uważnie i aktywnie słucham każdego, nie wstydzę się pytać, nie udaję, że wiem wszystko – staram się być sobą. Jednak ambitnie chłonę wiedzę.
Nauczyłam się słuchać ludzi i to jest klucz do dobrej współpracy, a dodam przewrotnie, że zwłaszcza mężczyźni lubią, gdy czują zainteresowanie ich praca i wiedzą – lubią, kiedy ich się wysłucha. Szanuję pracę, wiedzę i umiejętności każdego.
Przykre są raczej stereotypy. Władza dziś nadal kojarzy się z męskim światem. Styl zarządzania jest postrzegany przez pryzmat mężczyzny. Kiedy kobieta – szef jest twarda i stanowcza to znaczy, że rządzi po męsku, Kiedy stara się być delikatna – taka kobieca – może być posądzona o emocjonalne rozchwianie – czy nieprawda? Kobieta szef, kobiecy styl zarządzania – to nietypowe i niedookreślone zjawisko. Niejednokrotnie traktowana jest z niedowierzaniem. Dlatego dwa razy więcej musi udowadniać niestety.
– Pracuje Pani już 18 lat. Co zmieniało się w Pani podejściu do życia, co zaczerpnęła Pani pozytywnego z męskiego świata?
– Z edukacją zawodową związana jestem już 18 lat. Stażowo wkroczyłam w dorosłość – prawda? 9 lat pracuję na stanowisku kierowniczym. Siedem lat jestem dyrektorem Centrum. Do tego 5 lat spędzonych na politechnice. Po drodze podyplomówka z doradztwa zawodowego, które też wiele wniosły do mojego życia zarówno zawodowego, jak i osobistego. Zainteresowałam się wieloma aspektami natury psychologicznej. To bardzo mi pomogło – również w pracy. Myślę, że potrafię dotrzeć do ludzi. To wszystko pozwala mi stwierdzić, że był to potrzebny czas, czas burzliwych przemian zarówno życia codziennego jak i wewnętrznego. Musiałam nauczyć się organizować swoje życie zawodowe i rodzinne. Nie było to latwe. Jestem mamą dwóch wspaniałych córek. One obserwują mnie na co dzień i okazały mi wiele wyrozumiałości. Dziś wiedza, że w życiu liczy się pasja i to że trzeba walczyć i iść do przodu mimo przeszkód, że każda porażka to początek nowego sukcesu, że życie trzeba brać jak byka za rogi. Tak ja zawsze traktowałam pojawiające się wyzwania. Ale niestety, przenosząc to na pole zawodowe, spotkałam się niejednokrotnie z wielkim oporem wśród ludzi. Zresztą i dziś dookoła obserwujemy to na co dzień – zmiana budzi opór – to normalne. Kiedyś nie potrafiłam się z tym pogodzić. Dziś nauczyłam się to akceptować. Tak więc przynajmniej wiem, co mnie czek,a kiedy ogłoszę swój kolejny pomysł lub wyrażę opinię. Nauczyłam się odważnie i szczerze mówić o tym, czego oczekuję i co myślę. To działa – przeważnie , ha……ha, bo czasem można się „przejechać”. Dlatego dziś dostrzegam także zalety dyplomacji.
Natomiast przeczytałam gdzieś, że panowie cierpią na tzw. ABS: Absolutny brak strapień.- bliskie branży w której funkcjonuję. I tego się od nich cały czas uczę. Robią swoje i nie analizują. Zbyt długie zastanawianie się nie sprzyja rozwiązywaniu problemów. I to prawda. Tak więc staram się używać męskie ABS w mojej pracy.
W życiu osobistym ABS nie przychodzi mi już tak łatwo.
Przez cały czas jednak pokonuję moje ograniczenia i cały czas dowiaduję się, co jest moją siłą.
– Zdarzały się może przypadki, gdy musiała Pani obsłużyć szlifierkę albo naprawiać auto? Lubi Pani takie prace?
– Akurat ani szlifierka ani naprawa auta nie są moją mocną stroną. Auto zdecydowanie wolę prowadzić – to mnie nawet relaksuje. Jestem budowlańcem i zdecydowanie wolę posługiwać się narzędziami tej branży – są mi bliższe malowanie, tapetowanie, itp. Jestem bohaterem w moim domu. Wiercę dziury w ścianie, naprawię zlew, pomaluję ściany.
Nie bałabym się obsłużyć szlifierki. Na studiach miałam zajęcia ze spawania i wcale nie wychodziło mi to źle. Ale czy ja muszę to udowadniać? Są czynności zaanektowane wyłącznie dla kobiet, a sięgają po nie faceci, a są jednak prace którym podołają wyłącznie mężczyźni, bo wymagają na przykład fizycznej siły. Akceptuję to, bo to nie jest już zależne ode mnie.
– Gdyby miała Pani udzielić rady kobiecie szefującej jednostce zajmującej się m.in. sprawami warsztatu, w którym dominują mężczyźni, co by to było?
– Nie ma dobrej rady na to.Wymagać tyle od innych – ile od siebie. Tworzyć relacje oparte na współpracy, szacunku i zaangażowaniu. Dawać z siebie zawsze 100 %, rozmawiać w sytuacjach konfliktowych – nie bać się ich. Wtedy szukać rozwiązania, a nie winnego.
– Pani zdaniem – kto to jest silna kobieta?
Silna kobieta – przede wszystkim to nie jest ta, która za wszelką cenę postawi na swoim, ale taka która potrafi zawsze być sobą, otwarcie i szczerze mówi o swoich emocjach i oczekiwaniach, skłonna jest przyjąć krytykę i odmowę i nie traktuje tego jak atak na jej osobę. Kobieta silna to taka, która akceptuje swoje wybory i potrafi z nich czerpać naukę
– A co robi robi Pani tylko dla siebie? Jak Pani rozładowuje stres?
– Wymyślam różne rzeczy dla ciała i koniecznie dla ducha. Dla tego pierwszego funduję wysiłek fizyczny: biegam, chodzę na fitness lub rozkładam matę w domu i ćwiczę, czasem przestawiam meble i dokonuję spontanicznych zmian w otoczeniu. Dla tego drugiego – dla ducha – czytam, słucham muzyki i mieszam w garnkach – gotuję, rozmawiam z przyjaciółmi – tego bardzo potrzebuję. Szukam równowagi pomiędzy jednym a drugim. Dziś inaczej patrzę na siebie dzięki temu.
– Dziękuję za rozmowę. To przyjemność rozmawiać z taką świadomą siebie osobą.